Ciałem pisanie
Ród mój wielopokoleniowy
Wielogrobowy – cicha krew
Lecz gdy wnętrze walczy
Z robactwem czasu tego
Duch pogrobowy się wichrzy
Krew psuję
Przelewam na papier
Zepsute wiersze
Czuć od nich trupem
I muchy się zbierają czarne
Ciężarne muchy
Jaja składają pod powiekami
Lęgną się wizje lęgną
Rozlewają się po źrenicy oka
Białe ruchome piksele
A dłonie odpowiadają drżeniem
– skrobią
Zeskrobują skórę kartki
Obnażają jej strukturę:
Kości mięśnie włókna drzewne
Brakło miejsca – sięgam po
nadgarstek
Uderzam piórem niczym dłutem w
niechcianą materię
Słowa odpryskują ściekają na
wiersz
Wiersz wampir – wiersz pije
Spija krew z żyły która już
nie dziewicą
Opłatkiem skroni pieczętuję
bez trwogi
Cyrograf przeze mnie wybranej
czucia drogi
~~mrcrowley
czytałem, jakbym schodził z 30-szczeblowej drabiny, mając szalony lęk wysokości...naprawdę...!
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie, mam nadzieję, że to schodzenie nie było zbyt długie i męczące;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
~~mrcrowley
Idealnie, lirycznie przeprowadzony dowód na trudność pisania i publikowania. Świetny!
OdpowiedzUsuńJuż kiedyś napisałem, że świetny.
OdpowiedzUsuńNie będę się teraz powtarzał.
Com napisał - napisałem.
LJ