poniedziałek, 30 kwietnia 2012
środa, 25 kwietnia 2012
Po kolei
Drzewa przyklejone do nieba
niebo przyklejone do drzew
Oczy przyklejone do niesamowitego modelu
ziemi
Kwiatki, misternie porozmieszczane
na zielonej trawie
Drewniane zwierzęta, tak ożywione
jak prawdziwe
My, ludzie, stworzone marionetki
tylko ktoś odciął nam nitki
co nazywamy - dobrą wolą
Dobra wola - plastikowy owoc
gumowy wąż
Prawdziwe Piekło
Ludzie budują wieże z klocków,
bawią się w Boga
Ktoś to wszystko
musiał wymyślić
ktoś musiał wiedzieć, że tak się stanie...
~podła
poniedziałek, 23 kwietnia 2012
Pies ogrodnika
Pies
ogrodnika
To
ja gdy jestem zły.
Jestem
bestią, więc szczerzę kły.
Pomiędzy
zębami mam kawał spodni
ogrodnika,
co dopuścił się zbrodni.
Prowadził
się gość niemoralnie.
Złapałem
go na mieście, gdy zgasły latarnie.
Tam
też szczęką przytrzasłem jego półdupek.
Chrupnęło,
mlasnęło, urwało.
Krzyczał
jak głupek.
Po
prostu, bez litości,
doprowadziłem
go do moralności.
Zrobiłem
z niego kalekę
i
już tego nie odwlekę.
Za
to on się w bólu wlecze,
(pewnie
go też dupa piecze).
Pewnie
mu ten tłuszczyk krwawi.
Pewnie
się też łzami dławi.
Niech
ta rana mu ropieje!
Niech
mu grzyb zamieszka w ciele!
Niech
pamięta o mnie co dzień!
Niech
mnie czuje w pitej wodzie!
Patrz.
Ja
w ciebie oczy wpijam.
I
tak jak wszystkie w tym mieście uwiązane psy.
Jestem
zadbany, wyniosły, szlachetny i zły.
L.J. Grafoman
Ostre dmuchanie
Ostre
dmuchanie
Na wzdętych chodnikach nędzne konanie
ochrypłe dziady milknące we dnie
balon ich ciała wzmaga chrapanie
wreszcie umilknie i skóra zblednie
ochrypłe dziady milknące we dnie
balon ich ciała wzmaga chrapanie
wreszcie umilknie i skóra zblednie
Powietrze stopniowo uleci bezładnie
zmarszczy się plastikowa obudowa
i na brudny, wymięty chodnik opadnie
nie jędrne ciało, lecz skóra gumowa.
zmarszczy się plastikowa obudowa
i na brudny, wymięty chodnik opadnie
nie jędrne ciało, lecz skóra gumowa.
Tymczasem fruwają pod niebem balony
młode, wydęte, lateksem opięte
patrzą z pogardą na swych przodków groby
na ich ciała kruche, na ich gumy zmięte
młode, wydęte, lateksem opięte
patrzą z pogardą na swych przodków groby
na ich ciała kruche, na ich gumy zmięte
Nie wierzą, że kiedyś opadną i one
runą w dół smutkiem i strachem strawione
i w niebie ich własnym rozlegnie się echem
pierd wprost z balona zmieszany ze śmiechem…
runą w dół smutkiem i strachem strawione
i w niebie ich własnym rozlegnie się echem
pierd wprost z balona zmieszany ze śmiechem…
~~donki chote
sobota, 21 kwietnia 2012
Kiedy miasto śpi
Kiedy miasto śpi
"Kiedy rozum śpi, budzą się upiory"
/F. Goya/
/F. Goya/
Nocą złowrogą bestia miasta śpi
Zielone świerszcze wczesnorannej mglistej nadziei
Jeszcze przed moim przybyciem w te jałowe krainy
Odeszły na bezterminowe wygnanie
Lecz teraz miasto śpi
Śni o zdającym się nie kończyć poranku
Jasnych brzytew
Otwieram okno
Przez cichociemny parking niesie się złowieszczy szum
Oddech potwora który już za parę godzin
Z martwych powstanie i zaprowadzi terror
Runą w ranę ust zmechanizowane ludzkie łby
Póki co śpi -
Czuję na twarzy jego oddech spokojny
Lecz ja ponad – ja widzi dumnie wznoszący się nad miastem
Pomnik
Rozświetlonej betonowej Godzilli
Spogląda na mnie wielobarwnym muszym okiem
A ja niepomny swego losu
Natarczywie bez przekonania czy zachwytu
Wpatruję się w nią
Przez szachownicę parkingu przebiegł kot- jednak coś żyje
Kieruję stopy na północ w stronę bezpiecznego łóżka
~~mrcrowley
wtorek, 17 kwietnia 2012
Poezja tańczaca
P O E Z J A T A Ń C Z Ą C A
W postapokaliptycznym
tańcu
szamocze się poezja!
Wykrzywione palce,
stęchlizna i chłód.
Wilgoć żółtych kartek.
Ohydny to trup:
Głowa!
Łysa, wielka, zęby
cztery.
Uśmiech!
Nędzny, smutny, chyba
szczery.
Oczy!
Piękne, mokre i błękitne.
Dłonie!
Suche, starte, całkiem
sztywne.
Stopy!
Kośćmi biją w bruk.
Stuku stuku stuku
stuk!
Kostka się podwija
Dancing puentuje.
Przekręca się szyja.
Ból ustępuje.
Zlatują się sępy. Lądują w radości.
I głuchną w stukocie
dziobów o kości.
L.J. Grafoman
poniedziałek, 16 kwietnia 2012
Bestia zwana miastem
Bestia zwana miastem
"Z czarnych jelit ziemi wydobędziemy pałac ze złota" T. Peiper
Miasto jest czarne i myśli ma czarne
Krew tłoczy czarną aortą ulic
A nocą kiedy wytchnienia słucha w odpryskach deszczu
Cielsko swe murzyńskie rozwala po horyzont
Jedynie jeszcze gdzieniegdzie widzę
Oczy jego i zęby strasznobiałe
Rozświetlające skrzące się moich butów
Wytłoczonych kursywą w chodniku stygmaty
~~mrcrowley
"Z czarnych jelit ziemi wydobędziemy pałac ze złota" T. Peiper
Miasto jest czarne i myśli ma czarne
Krew tłoczy czarną aortą ulic
A nocą kiedy wytchnienia słucha w odpryskach deszczu
Cielsko swe murzyńskie rozwala po horyzont
Jedynie jeszcze gdzieniegdzie widzę
Oczy jego i zęby strasznobiałe
Rozświetlające skrzące się moich butów
Wytłoczonych kursywą w chodniku stygmaty
~~mrcrowley
niedziela, 15 kwietnia 2012
Komentarz do "Nadziei na lepsze jutro"
Komentarz
do „Nadziei na lepsze jutro”
„Żałobne, niezrozumiałe
słowa pogrzebane w grobie pańskim
ze smutku zmartwychwstałe
po łzach za narodem polskim.
Ich stopy zakrwawione
zwiedzają miast ruiny
gdzie głowy, twarze, miny
zdarte skóry postrzępione
puste spojrzenia w oczach wytartych
wszczepionych w miejsce potylicy,
tony ciał pożartych
przez dzieci Bogurodzicy.
Czego szukają jak nie ma niczego ?
orzeł czarny zamiast białego…”
~~donki chote
„Żałobne, niezrozumiałe
słowa pogrzebane w grobie pańskim
ze smutku zmartwychwstałe
po łzach za narodem polskim.
Ich stopy zakrwawione
zwiedzają miast ruiny
gdzie głowy, twarze, miny
zdarte skóry postrzępione
puste spojrzenia w oczach wytartych
wszczepionych w miejsce potylicy,
tony ciał pożartych
przez dzieci Bogurodzicy.
Czego szukają jak nie ma niczego ?
orzeł czarny zamiast białego…”
-
Próżna jest, ach, ta nasza wiara,
po co nam ona skoro świat i tak skona…
po co nam ona skoro świat i tak skona…
~~donki chote
sobota, 14 kwietnia 2012
Kiedy nie ma nas
Kiedy nie ma nas
Teraz drgnij
Resztką ust które już nie moje
Lecz czyjeś na wieczność pozostać mające
Ucałuj ciszę będącą już nie miedzy nami
Rysą w granitowym bloku świętości lecz tę
Zalegającą moje powieki i rozdęte strachem płuca
Choć ty na przeciwległym brzegu niedosiężnej myśli
Pchnij bryłę mnie w ciepłe i lepkie wody niepamięci
Pozwól dryfować w bezmiarze nicości
Być kotwicą nieba uczepioną martwych mleczy
Z nadzieją na chwilę wytchnienia
Teraz drgnij – uwierz w ciche ptaki wiary
Że sen to zbyt częsty przyśnił ci się sen
~~mrcrowley
Manifest grupy poetyckiej "horyzont"
Wychodzimy
z pochodnią słów naszych, by wznieść manifest. Dosyć marginalizacji poezji,
podręcznikowych schematów, gdzie o artyzmie stanowi piedestał suchych starców.
Dość ignorancji poezji, dość sentencji i przepisów na życie. Wznosimy krzyk
sprzeciwu wobec bezosobowości odbiorców. Nie godzimy się na manipulację
rzeczywistością. Nie oglądamy otoczenia szklanymi oczyma telewizorów.
Poezja na ulice!
Wnosimy
o świeży oddech. Wnosimy o śmierć masowości i bezimienności. Nie chcemy karmić
przepisami na życie, moralizować. Nie wierzymy w bożka przeszłości, historii
ani postępu. Nasze spojrzenie obejmuje poziomą przestrzeń miasta penetrowaną
czernią ulic i zgrzytem szyn tramwajowych. Poezja to nie wzniosłe słowa, to nie
drogowskaz ani krew patriotów. Dante kłamał. Nasze piekło jest tu i teraz.
Chcemy wchodzić do waszych mieszkań, miejsc pracy, toalet, tramwajów,
autobusów, pociągów. Gadamer twierdzi: „Poeci z konieczności stali się cisi”,
my protestujemy. Będziemy krzyczeć, ryczeć, z armat walić! Nie zamykaj drzwi,
chciej wiedzieć więcej. Odważ się.
Subskrybuj:
Posty (Atom)