czwartek, 27 września 2012

Polska



Polska

Żeby tak choć raz na szczudłach
Choćby o tę parę centymetrów wyżej
Być
Sprawdzić czy to całe rozgwieżdżone niebo
To nie bluff
Kartonowe niebo
Czyjeś słowa których ja nie rozumiem
Słowa tych cichociemnych spośród tłumu
Tych co to rybimi ustami przede mną cmokają
Oczy wybałuszają
Ja nie słyszę
Jestem tu sam
Przybyłem z daleka
Nie moim znakiem jest orzeł biały
Ten co z ziemi ekshumowany
Z prochu powstały i nie obróci się
Nie odwróci się – stoi twarzą do ściany

Nad głową widzę
Smugę na szkle
I jakoś wcale mnie to nie dziwi

~~mrcrowley

niedziela, 23 września 2012

Tak dobrze pamiętam wasze plecy z czasem wyglądające jak twarze



Tak dobrze pamiętam wasze plecy z czasem wyglądające jak twarze

W przepaści piersi wciąż trzymam
Ten łyk powietrza dwudziestojednoletni
Uwiera skamle wierci się
Odgniat człowieczeństwa
Nikczemna myśl trzciny
Odruch do niedawna bezwarunkowy
Dziś niechętnie rzadko i nieregularnie
Daje z głębi żeber nikłe znaki życia

Wieczorami zezuję w stronę sufitu
Wycieczki te spisuję palcem na skroni
Rzeźbię labirynty korytarzy
Z włosem łonowym Ariadny
Z całym kosmykiem jej włosów
Odbywam te pielgrzymi
Na krańce swego jestestwa
I nic tam nie ma choć przysiągłbym
Że gdy mrokiem siąpi deszcz
Słyszę martwy skowyt nadziei maleństwa

~~mrcrowley

wtorek, 18 września 2012

Parę słów o świecie i tym czym poezja jest


Parę słów o świecie i tym czym poezja jest

Pędzę do przodu
bo pcha mnie
ta iskra nadziei
Żar, ogień gorący
słów lawa
co wszystko odmieni

Ten świat –
nabity na pal
oszczepem przebity kark
zgwałcony wzrok

Twierdza zamknięta na ból
nóż w brzuchu
strzał słychać chór
Kataklizm
głowa rozbija się sama
o mur

Cichutko
powoli zalewa
mnie fala nadziei
przetapia wnętrzności
na złoto co wszystko odmieni

Mej krwi tutaj nie ma
zaś złoto rozkosznie się mieni

Zbierajcie głupcy-łupcy
wylewa się kieszeń
z mordy ślina cieknie
KUPCY !
wszystko sprzedadzą
uciekną
otarci nie-krwistą sadzą

A drzewa radośnie
rozwiną skrzydła
liście fruwają
ziemia im zbrzydła
Natura wszak nie wie czym jest poetyka
żądam tu i teraz –
KRYTYKA !


~~donki chote

Jestem, więc wątpię



Jestem, więc wątpię

Kreatura czasu mojego oblicza nosi imię
Pod wierzchnią warstwą grzechu i tego
Co w drgnienie niejedno wskazówki
Przyozdabia twarz zmęczoną w lotne myśli

Kiedy w lustrze jesieni dobywam spojrzeniem
Niechciane i wstrętne mojej myśli oblicze
Ona łechce ostatni bastion mózgu
Który rozwiera nierządne uda wprost
W złaknione wargi Bezradności

Przed chwilą zdawało mi się spadł liść przeznaczenia
Rozglądam się lecz już go nie ma
Po błyskawicy jego pozostał jedynie grzmot
Ciszą tląca się nadzieja na to czego przecież nie ma

~~mrcrowley

niedziela, 16 września 2012

-


Błyszczę
bo Jestem zajebisty
a Moje słowa to zagadki
i miotam je jak bomby !

Słyszę
bomby tłukące ulice
świsty
tłukące mózgi
rozwalające ściany
naczyńka, przewody
niszczące wasze marne życia
trzęsące się, dorosłe, pokraczne płody !

Stapiam
stal samym spojrzeniem
językiem wycinam okręgi w murach
kiedy piszę
wraz ze stołem
trzęsie się literatura !

Grzmią i huczą Moje myśli
w waszych głowach
Moje wielkie, Moje złote
Moje piękne słowa !

Moje piękne i potworne
najostrzejsze lustra
odcinają tłuszcz od krzeseł
odczyniają nowe gusła !

I wycinam
zgniłe tkanki
wszystko co martwe wycinam
zostaje tylko prawda spod oczu
rodzi się Chwila !

Najlepsza dla świata Chwila !


(Horyzontalnym) 
L.J. Grafoman

piątek, 7 września 2012

Szeptem




szeptem rozkazuj falom grzmieć w brzegi
szeptem planety przesuwaj
szum tak cichutko (cichutko bardzo)
szumy zamieniaj w słowa
szumy jak puder cukrowy
szumy jak mgła deszczowa
szumy tak ciepłe i miękkie
spokojne oddechy w głowach


niech czaszka wybuchnie
i szumy wypuści
niech zwolni napięte mięśnie
niech sobie ten głuchy kosmos posłucha
jak winno brzmieć ludzkie szczęście



L.J. Grafoman

czwartek, 6 września 2012

Przy parapecie



Przy parapecie

Na brudnej kartce nieba
Rysuję pękate brzuchy chmur
Ciemniejące granitową myślą
Zarysy podniebnych skał
Ptaki płowe trupio ruchome
Zaznaczam paznokcia rylcem
I w usta ich kościste co z chłodu dygoczą
Wkładam niechciany okruch chleba

Siedząc bezgłośnie naśladuję ich ruchy
Na szybie ślady warg i linii papilarnych
Ciężki palec wkładam do ust
Śliną rysuję nagie na niebie ciało
Ścieka spływa rozmywa się
Błądzi w labiryncie odcisków
Rozszczepionych skroni 

~~mrcrowley

sobota, 1 września 2012

Samotność


Samotność



I – chwiejność
Ziemia na powiekach

sypki nektar czasu
myślom daje upust dziki szelest wód
szum i drganie stóp


II – pierwsze usuwanie
Wytrzepałem się spod gruzów

w których zostawiłem
tylko resztki wspomnień
zapomnianych dusz
tam na wieczność już


III – ćwierć
Atramentem zlane

czoło w szkle
czarna kreska na języku
kształty powiek
liczba dłoni dwie i pół
odkopują wieczny dół


IV – bezdech
Żar zapałki rozpala dym

zbyt gęsty by wypuścić go z ust
zbyt duszący by łapać oddech


V – napięcie, drugie usuwanie
Nazywając myśli

rżnę, rżnę zaciekle
brutalnie i bez zabezpieczeń
wydalam co zbędne
koło błędne


VI
Wypada część

fragment powieki
ciała element
zamknięty na wieki
element ciasny
czernią pokryty
zapada w otchłań
synesis zużyty


~~donki chote