czwartek, 8 listopada 2012

Światło źrenic



W głowie mam ołowiane miasto
serce spięte gumką do włosów
marsz samotnych zdziwień
czoło rozgrzane

Szukam
latarni ziemskiej
spójnego światła źrenic
bo tylko ono grzeje tak mocno
że ołów się topi


L.J. Grafoman



13 komentarzy:

  1. Skąd się wziął ten wiersz?
    I poprzedni. I jeszcze kilka pozostałych..

    OdpowiedzUsuń
  2. ze łba.
    Wiersze wylatują z głowy.
    Najczęściej uszami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chodziło mi raczej o myśli/inspiracje/etc.

    Ale to naprawdę ciekawe z tą głową, zaskakujące!
    I jeszcze z tymi uszami. No, no.
    Trzeba będzie spróbować.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeżeli było to poważne pytanie, to sorry za dość chamowatą odpowiedź.
    Choć nie była fałszywa ;D

    Jakoś tak ostatnio wychodzi bardziej melancholijnie i inaczej niż kiedyś. Powinienem powiedzieć, że "ludzie się zmieniają", ale myślę, że powodem takiego pisania są stany, w których ostatnio od czasu do czasu się znajduję.
    Odbija mi w tę stronę.
    Ale najpewniej za jakiś czas na pewno odbije w drugą.
    I będzie inaczej.
    (teraz też się troszkę mniej cenzuruję, ale muszę do tego wrócić bo mój imidż wesołka, przez takie jakieś snuje, okropnie się nadwątla ;D)


    Pozdrawiam i dzięki za komentarz

    LJ

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tam chyba wolę takie szukanie źrenic i inne "snuje", nie wesołkowatość...

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak to czytam, to od razu mi się nasuwa Gałczyński i jego dedykacja dla Natalii, "która jest latarnią zaczarowanej dorożki". Też o tym myślałeś?

    bru

    OdpowiedzUsuń
  7. Ha! Fantastyczne!
    Nie, nie miałem zamiaru nawiązywać do Gałczyńskiego, ale dzięki za kosmiczne spostrzeżenie!
    Tak na marginesie, "Zaczarowana dorożka" to mistrzostwo świata!
    Nasze miasto jest chyba, mimo wszystko, bardziej mroczne niż Kraków.
    I trudniej w nim o tak piękne, dorożkarskie historie...
    Trudniej tu o ten taki cynamonowy romantyzm Gałczyńskiego.
    I trudniej tu - właśnie - o znalezienie takiej ziemskiej latarni.
    A może to tylko pozory ?
    (To jest myśl- napisać "zaczarowany tramwaj" ;D)

    -
    wracając do wesołkowatości, to mamy tu ciekawą kwestię. Mnóstwo wielkich optymistycznych utworów podszytych jest wewnętrznym, potwornym smutkiem autorów. Pytanie - jedziemy z grubej rury i o wszystkim piszemy ?
    Czy przetwarzamy i tworzymy nowe (prawdziwe?) wartości ?

    Dzięki za komentarze!

    LJ

    OdpowiedzUsuń
  8. Wyzywam cię, napisz. A czy mroczne - nie wiem, myślę, że na pewno piękniejsze, bo bardziej surowe i jeszcze nieodkryte. No i te tramwaje... one chyba dostarczają nawet lepszych doznań, niż dorożka, zwłaszcza w tym stanie, o którym mówi Gałczyński ;D
    Co do dylematu - wy chyba jako grupa tworzycie nowe wartości, prawda?

    bru

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj tak, "rozmyte" nocne tramwaje to za każdym razem niesamowita przygoda ;D Katowice i całą aglomerację śląską, w moim mniemaniu, trzeba przepuścić przez wrażliwość gości w naszym wieku. Mnóstwo cudnych rzeczy tu powstało, ale trudno o coś co dziś przemówi do ludzi. Dla przykładu: kto dzisiaj ogląda starego Kutza? Chcemy zrobić ferment. A to w naszych i waszych rękach. Żeby takie historie rodem z Gałczyńskiego zdarzały się tutaj.
    A jak z tymi wartościami ?
    Nowe wartości - trudno powiedzieć. Wartości niepopularne - na pewno. Trudno dzisiaj o jakiekolwiek wartości, dlatego te "nasze" dla niektórych mogą wydawać się nowością. Trudno powiedzieć.
    Chyba jestem nieobiektywny ;D

    LJ

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale przecież one się zdarzają (te historie), tylko może nie patrzysz uważnie (zarzucam właśnie poecie, że nie patrzy uważnie, i myślę, czy to w ogóle wolno zarzucać poecie). Jedna taka mogła się dzisiaj zdarzyć, ale ty nie patrzyłeś, widziałam cię akurat wtedy.

    bru

    OdpowiedzUsuń
  11. no to, to już jest poważne oskarżenie ;D
    prowokacja !
    (na pewno nie byłem w tym osławionym stanie, który pozwalał na tzw. "niesamowite przygody poetyckie".)
    Albo należę do większości, która patrzy wtedy, kiedy jej wygodnie.
    Albo - i do tej wersji bym się skłaniał - byłem zbyt zapatrzony w głębie zmęczonych ludzkich twarzy, że poetyckie przygody przeleciały mi gdzieś niezauważone ;D

    "Może kiedyś...", jak to mawiał (prawdziwy) Poeta ...
    gdzież nie patrzę, w tramwaju ?


    OdpowiedzUsuń
  12. Właściwie to racja, trudno przecież wymagać od poety, żeby był cały czas na poetyckim chodzie, kiedy by wtedy pisał o tym wszystkim, co widzi? Zresztą, czy ja wiem, czy to była aż tak poetycka przygoda, może powstałby z tego kiedyś taki "Deszcz", jak już tak obstajemy przy Gałczyńskim ;D I miejsce też było mało poetyckie (zwłaszcza, jak się weźmie pod uwagę historię budynku, haha), chociaż ktoś mi kiedyś powiedział, że te korytarze naszego wydziału mają swój partyjny urok ;D

    bru

    OdpowiedzUsuń
  13. Na poetyckim chodzie to człowiek jest na szczęście rzadko ;D (i to każdy, nie musi swoich wypocin publikować, żeby od czasu do czasu pobyć poetą)
    No racja, na wydziale mogłem być zaaferowany jakimś kontrowersyjnym zdaniem, które usłyszałem na zajęciach albo w bufecie ;D
    Dzięki za podrzucenie "Deszczu", nie znałem, a świetny, taki jesienny utwór.
    I dzięki za miłą rozmowę!

    OdpowiedzUsuń