piątek, 29 czerwca 2012

RUMORY


RUMORY


Pękają jak bąble rumory bombowe
i skrzekiem zrębowym rozdartą mam głowę.
Spęczniałą, zziajaną, strzaskaną słów wrzaskiem
pocisku z armaty, hukniętą roztrzaskiem.
Tu grzmoty i trąby tam tramwaj świdruje
rozpruwa rozpruwa rozpruwa i pruje!
I wrzyna się w uszy i z brzękiem po torach
nurkuje w mą głowę przez taflę jeziora.
Tam spokój go połknie i da upust krzykom.
A woda się zmąci i drgać będzie cicho.






L.J. Grafoman

środa, 27 czerwca 2012

Zaczekaj


Zaczekaj

Zaczekaj[my] na sny
Zbytnio pobłądziliśmy
W cienistym lesie złudzeń
Między wersami złotosłowych ksiąg
I rad ust nam nieprzychylnych

Nic nie pozostało nam jak
Spijać cierpką żywicę naszych naiwnych serc
Okaleczonych skamieniałymi paznokciami
Nieczułymi skrwawionymi migrenami złudzeń

Wiesz
Wyśniłem ci wczoraj z ciernistych myśli lalkę
Wymarzyłem jej lśniące blond włosy i kruczoczarne brwi
I rzęsy którymi będzie odganiać muchy pragnień
Tak gęsto oplatające jej czarne z wysiłku usta

Tylko nie płacz
Tylko nie drwij ze mnie
Spójrz na moje dłonie
Są ciągle chłodne

Za oknem spadł śnieg
Choć to dopiero początek kwietnia

~~mrcrowley

wtorek, 26 czerwca 2012

Rytuał


Rytuał



W futrzanym szalu
w ciemności głębi
czai się piękna bestia wilgotna
cieknie po wargach płynność przelotna
ofiarę gnębi
stolica szału


Rozszerza kleszcze
paszczę rozwiera
wsuwa rozkosznie mięso stwardniałe
 głód ją rozpiera, żądze niemałe
czerwień się zbiera
 szarpie nią jeszcze


Cel wykonany
ranek nastaje
bielą oświetla skórę nabrzmiałą
ściera krew z wargi, ślinę z niej całą
skowyt ustaje
rytuał udany.



~~donki chote

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Wiersz (bla bla bla)



Czyste i systematyczne przestrzenie wiersza

Na obraz świata i podobieństwo życia

Niewiele więcej mają sensu

Niż trzy oddechy, dwa mrugnięcia

i ryk tłuczonego szkła.

Bla bla bla

Pogoda znowu jest zła

Ble ble ble

Zaciekle gruchają gołębie

Bla bla bla

Zamknijcie się wreszcie !

Grr Grr Grr

Kochane zasrańce: Dziękuję serdecznie!

Bla bla bla

Teraz ten zaczyna ….

Wiersz jęknie ...

Pięknie, pięknie,

pięknie.



L.J. Grafoman

wtorek, 19 czerwca 2012

O jednoosobowym dekadentyzmie pokolenia ‘91


O jednoosobowym dekadentyzmie pokolenia ‘91


"Celuję prosto w twoje serce synu.
Przecież wiesz, że to najmniej czuły we mnie punkt."
M. Świetlicki

Burza
Wszelkie tak miłe memu oku
Błyski i rozbłyski minęły
Teraz cisza czterech ścian i my

Nasze spojrzenia znów na sobie
Skoncentrowane bez emocji
Z resztką tętna po tym sztormie
Co się teraz tli na zachodzie

I patrzysz we mnie jak w nic
Jak oczy moje w suche dno kieliszka
Z nadzieją pojawienia się czegoś
Co pozwoli znów latać
Mimo nadłamanych tekturowych skrzydeł


~~mrcrowley

sobota, 16 czerwca 2012

Bez porozumienia


Bez porozumienia

Usta milczą w kamień zaklęte
Wewnątrz mnożąc ogłuszający szum
Wzbierającej po podniebienie
Śliny

Trzepotem rzęs rozpylasz łzę
Na siną grań moich ust
Zdajesz się nie słyszeć dzwonu echa
Niesłyszalnych jeszcze gróźb

Mięknie granit w wosk się przelewa
Raniąc twe piersi i jelit pełen brzuch
Tak mi potrzeba przebaczenia
Cierpliwie wymierzony w ciszę nieba
Wzwód

~~ mrcrowley

środa, 13 czerwca 2012

Kominiarz


Kominiarz


wlazł kominiarz na dach
i spadł
bach!

a żona wtedy robiła pranie
a córka jadła drugie śniadanie
a matka stroiła się pięknie na ważne spotkanie

a kominiarz zleciał
i nigdy nie wstanie.



L.J. Grafoman

piątek, 8 czerwca 2012

Ciche chmury płyną choć to niedobra pora na sen


Ciche chmury płyną choć to niedobra pora na sen

Więc to ten moment w którym
Zapalają się latarnie uliczne
A ja nagi z westchnieniem na czole
Stojący w źrenicy ich oczu
Odgrywam pantomimę upadku

Teraz kiedy na powiekach ciążą
Ciche srebrniki moich przewin
Płuca oddech oddają z ulgą
Ten wieczysty odświętny
Przepasany wonią kadzidła
Papierosowego

Przywalony światłem ani drgnę
Choć wiem że widownia [sz]czeka
Ciekaw tylko jestem
Ile zapłaci za życie lub tez raczej
Śmierć
Tracącego już wiarę [w] człowieka

~~mrcrowley

czwartek, 7 czerwca 2012

Człowiek


Człowiek

Jak wielka w głowie bitwa
tak rozum podpowiada
im większy jest próg bólu
tym mniejsza z niego rozkosz


Jak mroczna jest modlitwa
tak komu odpowiada
im więcej w wiary w królów
tym mniejszy w państwie rokosz


Jak długa jest gonitwa
tak własne gówno zjada
im więcej kroków stawia
tym mniej w człowieku ciała




~~donki chote

wtorek, 5 czerwca 2012

***


***
                                                                                                  „[…]Wyrzec słowo, by stwierdzić, że głos
                                                                                                   Jest krzykiem i nikogo to nie obchodzi”

                                                                                                                       /Dotknąć...  R.Wojaczek/
Uderzyć pięścią w stół, by ta złamała się 
na pół

Rzucić spojrzeniem prostym, by wzrok stracić
obrazem ostrym

Wciągnąć w krtań powietrze czekając
aż to płuca zetrze

Wyszeptać słowo, by to zadrżało
oddechem, którego już dawno być nie powinno


~~donki chote

niedziela, 3 czerwca 2012

Krótki Przepis





Taki przepis





Zamieszaj mi w głowie jak w gęstym budyniu.
Miksując krew z cukrem wywołaj wir płynów.
Gorzki smak mózgu zeskrobuj łyżeczką.
I zalej syropem z czerwoną porzeczką.
Sprodukuj spojrzeniem swym prąd elektryczny
co zwiąże nas wstrząsem bezwzględnym i mglistym.
Z szalonej synapsy zliż skrzącą się iskrę,
by myśli rozświetlić brzęczącym rozbłyskiem.
Wygładzaj palcami me fałdy z rozumem
i rozbarw farbkami sieć szarych komórek.
Wszystkie te zdania tak długie wystawne
zamień w dwa słowa – cieplutkie, niezgrabne.
Piecz mnie tak czule, jak jak wiersze piekę.
Poczekaj na rumień! I posyp uśmiechem.









L.J. Grafoman

sobota, 2 czerwca 2012

Ballada wieku XXI


Ballada wieku XXI

Nieraz śród wody gwar, jakoby w mieście,
Ogień i dym bucha gęsty,
[…]
W wodach gadanie cichego pacierza,
I dziewic żałosne modły.
                  ~~ A. Mickiewicz, Świteź

Stoję nie do końca wiedząc gdzie
Pode mną gwiazdy szkła się skrzące
Kaleczą nagie stopy
Nade mną toń nieprzyjazna
Zielonomartwa breja
Przebita snopem zielonego neonu wieżowca
Latarnią tego miasta przeklętego
Sprowadzającą brzytwy spojrzeń
Do żyjącego w międzyczasie portu

Nie do końca wiem gdzie się znalazłem
Dotykam dłonią podniebia – zlizuję cierpki jego smak
Lecz czy to na pewno środek niebokręga
Czy to nie miasto nocą w głębinach się tlące
Pod drwiną nieba wspartego
Sumą naszych beztlenowych westchnień
Żyjące ciszą zaklęte w bezsens
Dawno wyproszonego tak

~~mrcrowley