tego nie powiedział Alkohol
rozdwojony jestem gdy wieczorem
raczej środkiem nocy wracam
środkiem
drogi – nocy – niemocy – zbyt
czuły
na dramatyczny spektakl mnie
gdzie
kurtyna nie kończy sztuki a
bardziej zaczyna
i wrócę prędzej czy później i
zobaczę siebie
obnażę siebie w suchym lustrze
przedpokoju
i rozdwoję – roztroję – rozpotwornię
się w sobie
przed sobą w głowie wielogłowa
mątwa
moja klątwa podwodna
wszechobecna nawet na dnie
wanny – mantra
chronię się pod sklepieniem
czaszki – skroni
i mówię palcami na szybie że
boli
a łóżko rozumie rozumie. Nie –
nic rozumie
geometrycznie rozmnażam się w
sobie
aż miejsca na mnie we mnie
brakuje
już zapomniałem od miesiąca
czym jest oddech
a psuję się od dłoni – nie jak
ryba – niestety
bo wszelkie dobro od niemych
pochodzi i głuchych
tak pisał pewien poeta a ja
piszę na lustrze tłuste wyrazy
wykarmione ludzkim ojcowskim mięsem
patrzeć tylko jak mnie ogryzą
rozgryzą zagryzą
i szepną szeptem do cichej
kości:
nie ma miłości
~~mrcrowley