czwartek, 31 stycznia 2013

Długie pożegnanie



Długie pożegnanie

Zimą nie pisze się wierszy
Tak jak nie rozpala się ognisk w lesie
- Cień znika w oddali bez cienia strachu
Ni śladu grozy

Zimą kartki jak ulice są białe
I tylko czerni się żwir ciężkostrawnych słów
Wyraźnych do bólu
Ciężkich i szorstkich – pięty sąsiadki spod 9-tki

Zasypiając śnię spocone słońcem Frisco
Długie ciepłe szare ulice
I pokój z tylko jedną
Bzyczącą leniwie na własność muchą

~~ mrcrowley

1 komentarz:

  1. piękny wiersz.
    Pozwolę sobie na bardzo dygresyjne, pobieżne wyinterpretowanie z niego kilku interesujących rzeczy.

    Jak dla mnie, to jest utwór o "zimie emocjonalnej", zastoju uczuć i wszelkich podniet.

    Ten zimowy spokój jest potwornie chłodny, pusty i bolesny.
    Spokój okazuje się być czymś co od środka wgryza się w człowieka. Jest nieruchomym poruszycielem, rozpieprza nas, choć nie wiemy dlaczego.
    Dlatego marzy sobie, mówiący o San Francisco, topiąc się w swoim zapyziałym życiu, w zapyziałym bloku, z zapyziałą sąsiadką.
    I jeszcze mucha brzęczy.
    "Na właśność" - czyli trudno liczyć na to, że sobie prędko odleci.

    Choć tytuł odwołuje nas do Chandlera, nie sposób odczytać go wyłącznie jako link do Marlowe'a.

    Tutaj mamy pożegnanie podmiotu lirycznego z czytelnikiem. Poeta odchodzi w świat snu, przenosi się do spoconego słońcem Frisco.

    Mamy zimę, więc to nie może być wiersz. To pożegnanie. Żeby nie powiedzieć - "Długi pocałunek na dobranoc".

    I.O.

    OdpowiedzUsuń