piątek, 8 czerwca 2012

Ciche chmury płyną choć to niedobra pora na sen


Ciche chmury płyną choć to niedobra pora na sen

Więc to ten moment w którym
Zapalają się latarnie uliczne
A ja nagi z westchnieniem na czole
Stojący w źrenicy ich oczu
Odgrywam pantomimę upadku

Teraz kiedy na powiekach ciążą
Ciche srebrniki moich przewin
Płuca oddech oddają z ulgą
Ten wieczysty odświętny
Przepasany wonią kadzidła
Papierosowego

Przywalony światłem ani drgnę
Choć wiem że widownia [sz]czeka
Ciekaw tylko jestem
Ile zapłaci za życie lub tez raczej
Śmierć
Tracącego już wiarę [w] człowieka

~~mrcrowley

6 komentarzy:

  1. Świetny ! No i trafia do mnie co ostatnio nieczęsto się zdaża...

    Trochę to takie "wzajemne ściskanie dłoni", ale gratuluję bardzo dobrego wiersza.

    donki

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję:) Patrząc na tematykę Twoich ostatnich wierszy równiez spodziewałem sie komentarza od Ciebie, pozytywnego. Bardziej "wzajemne klepanie się po plecach" ;D

    mrcrowley

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz rację, bardziej pasuje ;)
    Ostatnia strofa choć dwupłaszczyznowa mimo wszystko dodała mi otuchy, dzięki.

    donki chote

    OdpowiedzUsuń
  4. Okropna sprawa. Mocny i dobry tekst.
    Nie chcę kontynuować waszego poklepywania się po pleckach, choć powinienem.

    Ogromnie przytłaczająca i melancholijna atmosfera. Ale urzekająca swoim pięknem. Duszno w tym wierszu i czuć ostateczność.

    I kadzidło papierosowe urzeka połączeniem sacrum-profanum. Nasze życie jest takim jednym wielkim zderzeniem tego co święte i takie (upuszczając nieco powietrze z balona) super-przyziemne. I Ty to Krołleju przedstawiasz w urzekający sposób.

    Chętnie bym kopnął w kostkę, jednak muszę dłoń uścisnąć.

    Jeszcze jedna rzecz! Tak na szybko.
    Zauważyłem, że w Twoich wierszach miasto jest figura boską. To zapalanie się latarni ulicznych jest dla mówiącego czymś czego nie da się uniknąć (w kategoriach przyrody). Jest to najzwyklejsze zjawisko atmosferyczne.

    Wybaczcie jeśli piszę, o banałach, ale musiałem to wyrzucić z siebie ;D

    Wasz,
    L.J. Grafoman

    OdpowiedzUsuń
  5. Równiez dziękuję za poklepanie:D Zawsze od Ciebie doczekam się ładnego, analitycznego komentarza:) Co do latarni. Owszem jest to coś nieuniknionego, ale zauważ, ze p. lir. jest jakby kimś kto widzi to po raz pierwszy. Nie wiem jak Wy, ale gdy jestem w chwili zapalania sie latarni na całej długości np. Korfantego, to czuję sie świadkiem czegoś nadzwyczajnego. Nigdy nie wiadomo kiedy się one włączą a i my musimy być w tym momencie. P. lir. po raz pierwszy widzi to zjawisko, jest dla niego magiczne, ale zarazem złowrózebne. Bo oto staje w źrenicy tegoż przytłaczającego światła, zostaje podświetlony, stoi niczym na scenie gdzie publiczność warczy choć jej nie widać.Coś jakby tragiczny teatr życia. Nie liczy się przetrwanie lub śmierć, liczyą sie podrygi marionetki mające zadowolić publiczność. Zgadzam się, miasto to Bóg, ale na pewno nie Bóg Nowego Testamentu.

    Pozdrawiam,

    ~~mysterkrowlej

    OdpowiedzUsuń
  6. "Przywalony światłem ani drgnę". Cztery słowa, a sprawiają, że w głowie mam fajerwerki. Lubię czytać Twoje wiersze, bo są takie... jak ciepły koc dla samotnego, smutnego człowieka...

    OdpowiedzUsuń