chodźmy na skraj miasta
najdalej od śmiertelnej maszynerii nóg
i dłoni
mając w pamięci ludzi pożartych
przez ciężkie tramwaje
chodźmy na skraj miasta
zapalimy znicze za wszystkich
duszących się w swoich pokojach
zamkniętych w garniturach i garsonkach
chodźmy na skraj miasta
zrzucimy całą winę
na pieniądze, maszyny, naukę,
kretynów
będziemy tańczyć w rytm naszych oddechów
chodźmy na skraj miasta
wzniesiemy toast za nowo narodzonych
którzy odłączeni od matek
podłączą się wkrótce do internetu
chodźmy na skraj miasta
bo gdy zapadnie noc
zapadnie się ziemia
śpiewać będą trupy
pieśni żyjących
L.J. Grafoman
Jest ta groza! Ooo tak.
OdpowiedzUsuń~~mrcrowley
Świetny wiersz!
OdpowiedzUsuń"którzy odłączeni od matek
OdpowiedzUsuńpodłączą się wkrótce do internetu" - genialne.
i znowu tramwaje! ;D
(mam nadzieję, że wiesz, kto to pisał)
genialny wiersz !!!
OdpowiedzUsuń1. Dzięki!
OdpowiedzUsuń2. Dzięki!
3. Pewnie, że tak ;D Dzięki!
4. Dzięki!
Ogromne!
Fajnie, że to czytacie!
LJG
Wychodzi na to, że tylko z dala od tego "miasta", możemy być wolni. Tam możemy "tanczyć w rytm naszych oddechów". Bo cóż się dzieje w mieście? Jesteśmy masą, która ma elementy identyczne.
OdpowiedzUsuńWchodzimy w formę, każdy jakąś przybiera- czasem wcale nie swoją własną, autentyczną.
;)