Historia
Wraz z przypływem wieczora
Wyklarowałem z ciała
resztę snu
Którą zawinąłem z
namaszczeniem
I schowałem do kieszeni
dżinsów
Poczułem że nadszedł
moment
Którego stopa wypaliła na
piersi
Stygmat słów dotąd mi
nieznanych
A błędnych tak że krwawiły
Stopy ślizgałem niepewnie
lustrem chodnika
A ciężki kaptur pozwalał
na zachowanie cienia
Myśli które od eonu spokój
barwiły cierpieniem
Brnąłem ciężko w głąb
jaskini smoka
Im dalej tym ciemniej
dłonie szukały drogi
Latarnie przysłoniły
zarośla a chodniki zakrył
Cień zwyrodniałej
architektury jutra
Poczułem jak cień stóp
oddala się cicho
Zdjąłem kaptur a zdzierając
jego skórę odczułem ból
Plecy krwawiły i
spostrzegłem że mam imię
Kaleczyłem palce
skostniałą mgłą
I ostrymi załomami mroku
Zdałem sobie sprawę że
wyprawa do smoka
To podróż w studnię ulicy
Korfantego
Z której nawoływały mnie
przez wieczność
Liszaje poległych
bohaterów
Zrozumiałem powód mojej
pychy
Zabicie smoka to jedynie
most
Celem jest czyn
Stawką ja
………………………………………
Wydobywszy się z jamy było
ciemno
Niebo przybierało formę
granitu
I tenże posiadało kolor –
spojrzałem
A niebo zlało się z ziemią
i dotknąłem
Nieskończoności
~~mrcrowley
OOoooOOOOOoooo taaaaak.
OdpowiedzUsuńCh.B.