Starość
Teraz kiedy moment nadszedł
Stoję wyprostowany i ciężki
Grzechem pyszny na baczność
Z brudnym zadrukowanym
zmarszczkami czołem
Ku sobie kieruję gwóźdź –
mruczę kolędę
Tę której nie zatwierdzą żadne
kościoły
Żadne urzędy krawaty ani
jędrne piersi
Pań sekretarek
Prolongata ciała
Przedłużam w wieczność jego
posiadanie
Na wyłączność dłoni i ciepłych
kroczy
Z wilgotnym i drżącym różowym
Jak chmurka wieczorna – kocham
Tu i teraz w rozstępach
pościeli
Wgryźmy się wampirycznie –
obscenicznie
W siebie (bez względu czy to
hormonów czy też nie
deszcz)
Dreszcz minie spłynie okrągle
Obumrze kwiat lecz nie korzeń
mózgu
Nieznany nerw boży – pod
słonymi oczami drży
~~ mrcrowley
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz