Czuję tylko jak każdego dnia zaczynam znowu odżywać
Widziałem krzyki
strojne w poduszki i popękane szyby
Słyszałem też wypalone rany
aż z bólu uszy skwierczały
Urządziłem istną rzeź
ucztę własnego ciała
już któryś raz byłem
obskubany
Zakończyło się pożarcie,
a ja czuję tylko jak zaczynam znowu odżywać.
~~donki chote
Głupio mi tak mówić, ale z wiersza na wiersz jesteś coraz lepszy.
OdpowiedzUsuńTo nawet jest lepsze od "nieśmiertelności" !
Fantastyczne!
Nie mam pojęcia czemu. Nie wiem skąd. Nie wiem jakim trafem. Ale wiersz idealnie opisuje moment w którym kończę pisać coś wybitnie osobliwego. Na każdym tekście odciskamy swoje piętno, zdarza się jednak tekst wyjątkowo osobisty. Taki w którym rozbieramy się, niejednokrotnie pożerając brutalnie, starannie wcześniej zbudowaną, powłokę. Czujemy że pewne cząstki naszego Ja nie wyrażają zgody, krzyczą. Postępujemy jednak zgodnie z naszym zamierzeniem, brniemy dalej. Aż będziemy nadzy, aż nie będzie niczego. Pozostawiając siebie z świadomością że cały proces jeszcze kiedyś, gdy tylko znów coś wokół Nas wyrośnie, się powtórzy. Że powtórzymy po raz kolejny to całe okrucieństwo.
OdpowiedzUsuńMatko, ciarki! Istny kanibalizm twórczy, coś jakby motyw feniksa - dosłowne odrodzenie się z siebie. Poza interpretacja widzę tu symbol węża zjadającego swój ogon i to mnie zastanawia. Daje do myślenia kim jesteśmy, czym jest akt twórczy, czym jest podniesienie się [ha!] ducha z materii. Poruszył mnie ten Twój nowy tekst, widzę jak zmienia się Twój sposób wyrażania wizji poetyckich przy jednoczesnym niezatracaniu swojego Ja artystycznego. Super, jestem głodny większej ilości! Czadu!
OdpowiedzUsuń~~mrcrowley