Jestem, więc wątpię
Kreatura czasu mojego oblicza
nosi imię
Pod wierzchnią warstwą grzechu
i tego
Co w drgnienie niejedno
wskazówki
Przyozdabia twarz zmęczoną w
lotne myśli
Kiedy w lustrze jesieni
dobywam spojrzeniem
Niechciane i wstrętne mojej
myśli oblicze
Ona łechce ostatni bastion
mózgu
Który rozwiera nierządne uda
wprost
W złaknione wargi Bezradności
Przed chwilą zdawało mi się
spadł liść przeznaczenia
Rozglądam się lecz już go nie
ma
Po błyskawicy jego pozostał
jedynie grzmot
Ciszą tląca się nadzieja na to
czego przecież nie ma
~~mrcrowley
Witaj...dużo przemyśleń własnych odnajduję w tym co piszesz,poszukiwanie swej drogi bezsilność,
OdpowiedzUsuńostatnia zwrotka mnie bardzo poruszyła,
dobra poezja zatrzymuje,pozdrawiam
Dziękuję, miło mi to czytać.
OdpowiedzUsuń~~mrcrowley