niedziela, 23 września 2012

Tak dobrze pamiętam wasze plecy z czasem wyglądające jak twarze



Tak dobrze pamiętam wasze plecy z czasem wyglądające jak twarze

W przepaści piersi wciąż trzymam
Ten łyk powietrza dwudziestojednoletni
Uwiera skamle wierci się
Odgniat człowieczeństwa
Nikczemna myśl trzciny
Odruch do niedawna bezwarunkowy
Dziś niechętnie rzadko i nieregularnie
Daje z głębi żeber nikłe znaki życia

Wieczorami zezuję w stronę sufitu
Wycieczki te spisuję palcem na skroni
Rzeźbię labirynty korytarzy
Z włosem łonowym Ariadny
Z całym kosmykiem jej włosów
Odbywam te pielgrzymi
Na krańce swego jestestwa
I nic tam nie ma choć przysiągłbym
Że gdy mrokiem siąpi deszcz
Słyszę martwy skowyt nadziei maleństwa

~~mrcrowley

3 komentarze:

  1. ciekawie intryguje ,wniknąć w widzenie
    Twojego przeżywania jest zagadka,metafory oddają
    treść przemyśleń,a zarazem wiele w tym goryczy i osamotnienia,pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawie intryguje ,wniknąć w widzenie
    Twojego przeżywania jest zagadka,metafory oddają
    treść przemyśleń,a zarazem wiele w tym goryczy i osamotnienia,pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Podwójnie dziękuję za komentarze. Gorycz i osamotnienie oczywiście, lecz nie wynikające z kwestii drugiej osoby, ale z życia w społeczeństwie, życia pod kloszem - już nie komuny - ale czegoś z pewnością większego i gorszego, czegoś zupełnie bardziej wyrafinowanego i zakłamanego. Nie myślę już nawet o polityce, ale o czymś co jest dużo ponad polityką. Monstrum, Uniwersum kłamstwa.

    Pozdrawiam serdecznie,

    ~~mrcrowley

    OdpowiedzUsuń